28 kwietnia 2015

Rozdział 13: Doliny część 1

14.07.2013r.
 
 
„          Droga Darcy,
            Jeśli nie zwolnimy tempa odpisywania sobie na listy, będę znał cały Twój życiorys do końca przyszłego tygodnia. Oczywiście mi to nie przeszkadza, zastanawiam się raczej nad tym ile Ty zdołasz wywnioskować do tego czasu. Mówisz, że masz już jakieś typy odnośnie mojej tożsamości. Cóż... Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawy na kogo stawiasz, ale podejrzewam, że w ramach rewanżu za tę moją „tajemniczość" nie będziesz chciała się tym ze mną podzielić. W razie czego wiedz, że czekam i mam nadzieję, że zdradzisz mi chociaż jedno imię. Kto wie, może dałbym Ci wtedy jakąś wskazówkę...
            Uwierz mi, że mógłbym z Tobą pisać w nieskończoność, nawet gdybyś pojechała na drugi koniec świata, nie byłoby to dla mnie żadną przeszkodą, więc Twój powrót do domu niczego w tej kwestii nie zmienia. Chyba że zdążysz rozwiązać całą zagadkę i z jakiegoś powodu będziesz chciała to zakończyć. Jakby co niczego nie sugeruję, to czysto hipotetyczne stwierdzenie. Z przykrością muszę się z Tobą zgodzić co do „rozdawania kart". Masz rację, w głównej mierze to ja decyduję jak wygląda ta cała przygoda(nie wiem jak inaczej to nazwać, a Twoja wersja jest w miarę adekwatna), dlatego nie mogę być takim egoistą i postanowiłem odpowiedzieć na Twoje pytania(znajdziesz je na samym końcu). Cieszę się, że to ja jestem osobą(a może jedną z kilku), która w jakiś sposób Ci pomaga i dzięki której chociaż na moment zapominasz o nieprzyjemnych sprawach. Chociaż z tym dostarczaniem rozrywki nie do końca się zgadzam, bo wydaje mi się, że jednak Louis i jego znajomi zapewniają Ci ją lepiej niż ja. Wygląda na to, że mam konkurencję, którą naprawdę ciężko będzie przebić!
            Nie zapytam o co dokładnie chodzi z ostatnimi wydarzeniami z Twojego życia, wystarczą mi te strzępki, aby wiedzieć, że to wciąż świeży temat i nie mam zamiaru tego rozdrapywać. Jeśli zechcesz, opowiesz mi o tym, nie będę naciskał, bo nie tędy droga.
            Co do irlandzkiego chętnie Cię czegoś nauczę. Zaczniemy od najprostszych rzeczy, które są najbardziej prawdopodobne do usłyszenia w tych okolicach. Do każdego listu będę dołączał Ci dodatkową kartkę z amatorską lekcją naszego pięknego języka, w razie gdybyś miała jakieś pytania albo chciałabyś wiedzieć jak powiedzieć coś konkretnego – wal śmiało. Tylko muszę zaznaczyć, że jestem fatalnym nauczycielem, niczego nie obiecuję, ale kilka podstawowych zwrotów na pewno dam radę Cię nauczyć. Z wymową będzie trochę gorzej, ale w razie czego masz wujków, a z tego co mi wiadomo pan Falley mówi po irlandzku, więc zawsze możesz się go poradzić. W ogóle bardzo szybko dostałaś przezwisko! Ja do teraz nie doczekałem się żadnej ksywy, wszyscy wołają do mnie po imieniu albo po nazwisku. Co poradzić... Może w Dublinie by na mnie jakoś inaczej mówili. Na przykład „Tútachán", czyli wieśniak. Już masz pierwsze słówko do swojej kolekcji. W razie czego będziesz wiedziała co odpowiedzieć jak będzie Ci się wydawało, że ktoś Cię wyzywa po irlandzku. Nie ma za co.
            Doceniam to, że jestem wyjątkiem od reguły i zapewniam Cię, że możesz być spokojna a propos swoich sekretów. Nie masz czego żałować, jeszcze mnie niczym nie zszokowałaś na tyle, żebym miał Cię za wariatkę albo chorą psychicznie ani niczym mnie nie zniesmaczyłaś, więc póki co jest okej. A tak serio to, nawet nikt nie wie o tym, że z Tobą rozmawiam, a co za tym idzie nie dzielę się z nikim tym, o czym piszemy. A nawet jeśli, nie rozgadywałbym na prawo i lewo faktów z Twojego życia. Zostawię je sobie na czarną godzinę do szantażu, czy czegoś. Może kiedyś będziesz bogata.
            Z tego, co widziałem wczoraj na plaży w Glendoyne chyba jednak ludzie stąd okazali się być w porządku, co? :) A nie mówiłem! Chyba już dawno nie byłaś taka szczęśliwa, prawie cały czas się uśmiechałaś, aż miło było na to popatrzeć. Pomijając fakt jak ślicznie wyglądałaś. Najwyraźniej nie tylko mi to nie umknęło, bo trochę facetów koło Ciebie skakało. W każdym razie, nie wiem czy ktokolwiek już Ci o tym wspominał, ale wielkimi krokami zbliża się największa impreza letnia w okolicy, a mianowicie lasán. To taki wielki festyn trwający cały dzień, w tym roku organizowany jest bodajże w Askingarran. Na pewno tam będę, więc miej oczy dokoła głowy.
            Nie martw się na zaś o to gdzie będziemy zostawiać listy. Ja nadal będę je podrzucał do Waszej skrzynki pocztowej, a ci Twoi szpiedzy chyba jacyś słabi są, bo jeszcze mnie żaden nie przyłapał. Proponuję zerwanie umowy i znalezienie jakichś profesjonalistów. Tak czy inaczej, nie zrażaj się Tottenmorem. Czasem ma swoje humorki, ale ogólnie rzecz biorąc jest sympatyczny albo inaczej, jest znośny. Co prawda trochę długo musiałem z nim dyskutować i nieźle go przekonywać, żeby się zgodził, ale koniec końców przystanął na moją propozycję. Mam dobry układ ze starym, więc spokojnie możesz dalej zostawiać u niego listy, dopóki nie wpadnę na nic innego.
            Uśmiechaj się jak najwięcej, Úrma!
            1. Umiesz jeździć konno? Nie
            2. Masz rodzeństwo? Tak
            3. Pracujesz gdzieś w wakacje? Tak
 
            Duine"
 
            Odłożyłam list od Duine'a na bok i rozejrzałam się po ogrodzie zrezygnowana, a zarazem nieco rozbawiona jego odpowiedziami. Mogłam się spodziewać, że wywinie się z tego w tak sprytny sposób. Czego ja oczekiwałam? Że odpowie wyczerpująco na każde z moich pytań? Gdyby to zrobił byłabym w ciężkim szoku, że aż tak zaryzykował. Jego najnowsza wiadomość nie wprowadzała do mojego małego śledztwa niczego istotnego, te trzy pytania nie pomogły absolutnie w niczym. Te kryteria pasowały do wielu osób z mojego otoczenia, przez co wciąż stałam w miejscu. Odkąd dostałam od niego pierwszą notatkę minęły dokładnie dwa tygodnie, a ja wciągu tego czasu doszłam tylko do tego, że znał on moją tożsamość, wciąż kręcił się gdzieś w pobliżu i mówił po irlandzku. To było jedno, wielkie nic w porównaniu z tym, co on wiedział o mnie, dlatego odpisując mu, starałam się zawrzeć jak najmniej nowych informacji. Podziwiałam go za to, że tak umiejętnie omijał wyjawienie jakichkolwiek faktów o sobie i choć trzymał się tematu, niczego nie zdradzał. Ja tylko w rozmowie potrafiłam zachować powściągliwość, natomiast kiedy pisałam, słowa jakoś magicznie szybko wylewały się z długopisu, a ja mazałam potem po kartce, kilka razy zastanawiając się co skreślić, a co zostawić.
            Fakt, że Duine był na imprezie na plaży z jednej strony potwierdzał moje przypuszczenia co do Simona, zaś z drugiej równie dobrze mógł być to ktoś inny. Powoli zaczynałam się gubić we własnych myślach, więc postanowiłam zrobić coś, co wydawało mi się trochę głupie i dziecinne. Poniekąd sama się przed sobą wstydziłam, że pokusiłam się o coś takiego, ale jakoś musiałam sobie wszystko uporządkować. Zrobiłam tabelkę. Zawarłam w niej imiona podejrzanych chłopaków i do każdego z nich przypisałam pasujące fakty. Pierwszą pozycję zajmował sam Duine, zaraz za nim pojawili się Simon, Ben i Niall. Póki co tylko oni pasowali. Nie potrafiłam sama sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego z góry skreśliłam Louisa i Liama z listy podejrzanych, po prostu miałam takie silne przeczucie, że nie mieli z tym nic wspólnego. Byli zbyt naturalni i prawdziwi, poza tym niewiele podpunktów do nich pasowało.
            Moje ułatwienie nie doprowadziło mnie nigdzie dalej. Wciąż tkwiłam w martwym punkcie, a nie miałam zamiaru spędzać całej niedzieli na główkowaniu nad sprawą puszki i jej właściciela, dlatego po odpisaniu na list Duine'a postanowiłam zrobić coś bardziej kreatywnego niż siedzenie w słońcu albo ciągłe czytanie romansów ciotki Ellie. Co prawda zanim podniosłam się z bujanego fotela, długo rozmyślałam czy aby na pewno chcę to zrobić i ostatecznie dochodząc do wniosku, że chyba najwyższa pora na zrobienie czegoś, co sprawi mi choć odrobinę przyjemności, zwinęłam z wiklinowego stolika swoje rzeczy i podreptałam z powrotem do domu. Kiedy opuszczałam werandę znajdującą się na tyłach, Ellie walczyła akurat z chwastami i bawiła się w ogrodnika, natomiast wujek zaszył się w swoim pokoju, dlatego też w całym domu panowała kompletna cisza. Świeże, letnie powietrze unosiło się na korytarzu, tworząc miłą atmosferę, a smuga światła wpadająca przez tylne wyjście otwarte na oścież ujawniała wirujące w górze pyłki. Przemknęłam przez nie jak przez jakąś magiczną mgłę i znalazłam się tuż pod samymi drzwiami do gabinetu Devina. Przysunęłam do nich ucho, aby zbadać teren. Nie chciałam przerywać mu żadnej ważnej rozmowy telefonicznej ani nic z tych rzeczy. Nie dosłyszałam niczego poza cichym szuraniem, więc uznałam, że lepiej przeszkodzić mu przy przeglądaniu jakichś dokumentów niż podczas rozmowy z kimś. Stuknęłam trzy razy w drewnianą powierzchnię i po usłyszeniu stłumionego „Proszę", uchyliłam lekko drzwi i nieśmiało wsunęłam się do środka.
            Wujek Devin siedział przy swoim wielkim biurku zawalonym papierami i spoglądał na mnie spod swoich okularów, które nosił zwykle wieczorami lub podczas czytania. W pierwszych sekundach wyglądał na totalnie zaabsorbowanego tym, co robił zanim go odwiedziłam, zaraz potem przeszedł w lekkie rozkojarzenie.
            - Mogę wziąć Spoona na przejażdżkę? – zapytałam grzecznie i dość ostrożnie, doskonale wiedząc jak ogromną wagę miał dla niego ów koń. Był jego oczkiem w głowie, pierwszym koniem, jakiego kupił. Był wtedy młody, energiczny i wymagał poświęcenia mu wiele uwagi. Od tamtej pory Devin opiekował się nim i dbał o niego co najmniej jakby to było ludzkie dziecko. Co ciekawe, to ja wymyślałam jego imię i to całkiem przez przypadek, a Devin, o dziwo, zgodził się na nie. Dlatego też czułam z tym zwierzęciem jakąś niewyjaśnioną więź.
            Po tym, jak moje pytanie dotarło do wujka, posłał mi tylko pełne zdziwienia spojrzenie, zupełnie jakbym powiedziała coś kompletnie absurdalnego, coś, czego nie słyszy się na co dzień, potem z kolei otworzył nieco usta i najwyraźniej wciąż trawił moje słowa. Wyglądał wtedy dość zabawnie, stąd też wziął się na moich ustach ten delikatny uśmiech rozbawienia.
            - Oczywiście – odparł w końcu strasznie zdezorientowany  sytuacją. Właściwie nie powinnam była się temu dziwić. Cokolwiek mi nie proponowano, od razu zbywałam każdą propozycję, a teraz sama zainteresowałam się jakąś formą rozrywki.
            - Dzięki! – Posłałam mu szeroki uśmiech i czym prędzej opuściłam pokój, czując przypływ nagłej energii. Na wspomnienie o Spoonie do mojej głowy napłynęło też sporo innych wizji z przeszłości związanych z Ardamine i czasem, gdy spędzałam tutaj wakacje z rodziną. Zwykle nie działały na mnie tak... Pozytywnie i poniekąd pobudzająco. Szłam w stronę stajni jakoś nadzwyczaj pewna siebie, rozglądałam się dokoła, jakby doszukując się czegoś nadzwyczajnego, kiedy do głowy napłynęło mi coś, co mnie samą zdziwiło. Mianowicie, pomyślałam sobie, że byłoby super, gdybym spotkała Bena. Co prawda nie widziałam go zaledwie dwa dni, ale nie wiedzieć czemu naszła mnie ochota na porozmawianie z kimś, a on przyszedł mi na myśl jako pierwszy. Prawdopodobnie, dlatego że pracował w miejscu, do którego akurat szłam. Zbliżając się do stajni, do moich nozdrzy dotarł charakterystyczny zapach, na który mimowolnie się skrzywiłam, a kiedy zdałam sobie sprawę z tego, jak komiczną minę zapewne przy tym zrobiłam, zaczęłam chichotać. Wciąż rozweselona, właściwie już sama nie wiedziałam czym, weszłam do budynku tylnym wejściem. W środku panował lekki półmrok i fantastyczna, błoga cisza przerywana co jakiś czas cichym parskaniem koni. Wyszłam zza rogu, uprzednio rzucając przelotnie okiem na ścianę z akcesoriami do jazdy konnej i ujrzałam poszukiwanego przeze mnie chłopaka. Ben stał przy najbardziej oddalonym ode mnie boksie i nie zauważył mnie w pierwszej chwili. Był zbyt pochłonięty tym, co aktualnie robił, poza tym wkradłam się tam niespostrzeżenie, niczym duch, nie pozostawiając za sobą nawet najmniejszego szelestu. Przystanęłam w cieniu i przyglądałam mu się przez krótki moment. Chłopak prawą ręką głaskał jednego z koni, a drugą podawał mu siano. Wyglądał wtedy tak spokojnie. Światło wpadające do stajni przez otwartą bramę główną oświetlało połowę jego twarzy i przelatywało przez jego grzywkę, dzięki czemu jego ciemno brązowe włosy cudownie lśniły. Z wielkim skupieniem, zupełnie jakby poza zwierzęciem nie było nikogo innego, patrzył na ów konia i delikatnie przeciągał dłonią po jego grzywie, szepcząc coś do niego i uśmiechając się subtelnie do siebie samego, podczas gdy zwierze ufnie jadło mu z ręki.
            Zrobiłam krok do przodu, jednak on nadal nie zarejestrował mojej obecności. Byłam pewna, co chciałam zrobić, ale zanim się odezwałam i tak ogarnął mnie lekki stres.
            - Cześć, Ben! – rzuciłam zdecydowanie zbyt wesołym tonem, przez co mogłam zabrzmieć nieco podejrzanie i nieswojo. Nutka nerwów przeplotła się gdzieś tam, z tym dziwnym entuzjazmem, mimo to i tak wyszło mi to znacznie swobodniej niż podczas naszych wcześniejszych rozmów.
            Brunet, zaskoczony moim nagłym atakiem znikąd, podniósł błyskawicznie głowę i spojrzał w moją stronę. Ujrzawszy moją twarz, uśmiechnął się pod nosem zapewne na to, że tak gorączkowo zareagował na moje przywitanie, tymczasem moje serce zmiękło pod wpływem tego czarującego widoku. Ben był naprawdę przystojny, do tego uprzejmy i zabawny, ponadto fakt, że był ode mnie starszy także wpływał na poziom jego atrakcyjności. To wszystko sprawiało, że momentami, przebywając w pobliżu niego zapominałam co to racjonalne myślenie.
            - Darcy – wypowiedział moje imię, a ja przełknęłam ślinę i znów poczułam niewielkie napięcie. – Chyba jednak nie czytałaś w piątek książek, co? – zagadnął rozbawiony, chociaż wyczułam w tym coś nieszczerego. Dopiero, gdy dotarło do mnie o co chodzi, miałam ochotę uderzyć się w czoło.
            Powiedziałam mu, że nigdzie się nie wybieram w piątkowy wieczór, a koniec końców pojechałam na imprezę na plaży z notabene obcymi ludźmi i wróciłam do domu w sobotę nad ranem. Do tego za każdym razem, gdy mi coś proponował wymigiwałam się w strasznie nieporadny sposób. Nie wyglądało to najlepiej i wcale nie dziwił mnie ten nikły uśmiech na jego ustach, kiedy do mnie mówił. Było mi głupio, że go tak potraktowałam, choć wcale nie miałam tego w planach. Wyszło tak przypadkiem i nie powinnam była się jakoś specjalnie zamartwiać, jeśli nie olałam go z premedytacją, mimo to oblała mnie fala gorąca ze wstydu. Chciałam zniknąć z jego pola widzenia albo wymyślić czym prędzej jakąś dobrą odpowiedź, która nie pogrążyłaby mnie jeszcze bardziej.
            - Czasem zdarza mi się być spontaniczną – mruknęłam nieśmiało, unikając kontaktu wzrokowego, pod którym chyba bym spłonęła.
            Ale dziwnym trafem, zawsze jestem spontaniczna bez ciebie i wtedy, gdy mówię ci, że mam zamiar siedzieć w domu i nic nie robić, dodałam w myślach i westchnęłam z powodu tej serii niefortunnych przypadków.
            Na moje słowa Ben parsknął śmiechem, lecz tym razem zupełnie tak samo, jak Louis za każdym razem, kiedy się w ogóle odzywałam. Nie było to jakoś nader niemiłe z jego strony, ale nie da się ukryć, że wprawił mnie tym nie tylko w konsternację, ale także w zakłopotanie. Mój dobry humor machał mi właśnie z klifu, z którego lada chwila miał skoczyć w morską przepaść.
            - Rozumiem, że teraz też jesteś spontaniczna, skoro odważyłaś się tutaj wpaść i ze mną pogadać? – drążył, używając do tego chyba całe pokłady swojej ironii, przez co moje poczucie winy wzrosło. Jego zachowanie było uzasadnione, dlatego nie zdenerwował mnie tym pełnym sarkazmu pytaniem. Nie zmieniało to zaś faktu, że wciąż było mi wstyd.
            - Coś w ten deseń – odparłam niepewnie. - Pomożesz mi przygotować Spoona? – zapytałam od razu, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
            - Jasne – odparł, podając koniowi resztę siana. – Devin gdzieś jedzie? – zagadnął jak gdyby nigdy nic, po czym podniósł drewniane wiadro, stojące przy bramie i podszedł do przeciwległego boksu, aby nalać wody do pojnika. Powoli wracał do swojej zwyczajnej postawy miłego Bena.
            - Nie – odpowiedziałam stanowczo bez zastanowienia. Sama siebie wprawiłam w lekkie zdumienie na ułamek sekundy bowiem nie spodziewałam się takiej asertywności ze swojej strony. – To dla mnie – dodałam więc trochę łagodniej.
            Ben zerknął na mnie ze ściągniętymi brwiami, zapewne będąc zdziwionym taką odmianą. Sam proponował mi przejażdżkę kilka razy, a ja ciągle mu odmawiałam, stojąc nieugięta przy wersji, że zrezygnowałam z jazdy i nie byłam gotowa na ponowne, samodzielne udanie się gdziekolwiek, teraz z kolei nie dość, że odezwałam się do niego pierwsza, co więcej – szukałam go, to jeszcze sama wyszłam z inicjatywą, aby ponownie wsiąść na konia. Gdybym była całą resztą ludzi, którzy mnie otaczali, nie rozumiałabym samej siebie i chyba średnio bym za sobą nadążała.
            - Myślałem, że nie jeździsz konno – powiedział, odkładając wiadro na miejsce. Wyraźnie ukazał w swojej wypowiedzi aluzję, przy czym pomógł mu także ten porozumiewawczy uśmiech, jaki mi posłał.
            - Zmieniłam zdanie. – Kąciki moich ust również uniosły się ku górze.
            - To gdzie chcesz jechać? – spytał typowym dla niego, przyjaznym tonem, patrząc na mnie uważnie, kiedy mnie mijał. Podążał już na koniec stajni, gdzie znajdował się cały sprzęt i wszystkie akcesoria potrzebne do przygotowania Spoona na przejażdżkę.
            - Myślałam o dolinach, ale nie bardzo pamiętam drogę – przyznałam szczerze, obracając się za nim. Wcale nie była to żadna zagrywka, żeby skłonić Bena do pojechania ze mną, ale niestety faktycznie tak to zabrzmiało. Nie należałam do grona dziewczyn stosujących takie zagrywki na facetach, dlatego po fakcie znów naszła mnie ochota na cofnięcie czasu i rozegranie tego nieco inaczej.
            Ben przestał walczyć z rozplątywaniem jakichś sznurów i zastygł na moment, jakby zastanawiając się nad czymś. Spojrzał na mnie z wyraźnym zamyśleniem wymalowanym na twarzy, po czym zerknął na zegarek, który widniał na jego lewym nadgarstku.
            - Jeśli poczekasz na mnie jakieś... - urwał na krótką chwilę, aby dokładnie obliczyć czas – dwadzieścia minut, to pojadę z tobą – zaoferował, co właściwie było mi całkiem na rękę, ale mimo wszystko miałam wrażenie jakby jakiś żenujący plan zaciągnięcia go tam ze sobą się powiódł. Swoją drogą, o dziwo, wcale nie przeszkadzało mi to, że postanowił mi towarzyszyć i nie chciałam się z tego w żaden sposób wywinąć, chociaż bycie z nim sam na sam mogło być nieco krępujące. Ale musiałam się w końcu przemóc. Musiałam zacząć normalnie funkcjonować, a to było dla mnie jak lekcja, dzięki której mogłam wrócić do dawnego stanu.
            Uśmiechnęłam się do niego i poczułam, że dokonałam dobrego wyboru, decydując się na tę wycieczkę.
            - W takim razie pójdę po rzeczy – oznajmiłam i ostatni raz rzucając mu przelotne spojrzenie, wyszłam ze stajni tylnią bramą, podążając w stronę domu. Wydawało mi się wtedy, że wszystko zmierzało w jak najlepszym kierunku.

21 komentarzy:

  1. Nie pasuje mi coś w Benie, nie do końca wiem co... Czekam na następny rozdział niecierpliwie! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez jakoś nie przepadam za Benem, ale w moim wypadku wynika to z absolutnego uwielbienia dla Nialla i nie chcę nawet myśleć że dunem mógłby okazać ktoś inny, no także tego Ben nie, no nie jakoś tak prostu nie. Z niecierpliwością wyczekuję na jakieś nowe akcje z Niallem. Zresztą myslę że Dunem nie może być Ben w końcu on z pewnością umie jeździć konno. Rozdział był wspaniały, najbardziej podobał mi się list od Dune'a ten fragment z Benem już trochę mniej no ale to z oczywistych powodów :P W każdym razie już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, do następnego :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :-D Czekam na następny :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaaaaaaaaaaaaaaa nareszcie!!!!! boze tak dlugo czekalam haha nie rozumiem tego ze bena nie skreslila z listy podekrzanych skoro wyraznie w liscie bylo napisane ze nie jezdzi konno a ben jezdzi takze mindfuck??? czekam na kolejna czesc pozdrawiam xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Darcy, moja droga (lol rozmawiam z postacią fikcyjnąXD) pomogę ci z tym twoją "tabelką":
    BEN:
    - jeździ konno
    - jest od ciebie starszy, Darcey
    już musimy go skreślić, jak przykro
    SIMON:
    - nie wiemy nic o nim, nie zajmuj się już nim Darcy, bleh, był tylko na imprezie.
    możemy go skreślić tak bez powodu, bo nie mamy powodu by go tu trzymać
    (bleh, poszedl do tego sklepu... no i?!)
    NIALL:
    wszystko pasuje

    ups, został jeden kandydat.
    DARCEY KOCHANIE, KTO JEST DUINEM? XDDDD

    Chyba częściej będę rozmawiać z Dar (ile jej ksywek nawymyślam!).
    --------------------------------------------------------------------------
    Czasami mam wrażenie, że nam zagrasz na nosie i specjalnie, nawet jeśli planowałaś Nialla na Duina to zmienisz plan i zrobisz kogoś innego, ale uspokaja mnie, że to n.h. ff, więc nie ma co się dziwić, że wnioskujemy Nialla i wiadomo - ma byc z Niallem koniec XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaa ! Nareszcie ! Myślałam że już się nie doczekam! A tu prosze taka niespodzianka! Mam nadzieje że Duinem nie jest Ben ! ON UMIE JEŹDZIĆ KONNO Darcy powinna go skreślić od razu! xd takie jest moje zdanie :) Chce więcej scenek z Niallem bo są MEGA słodkie i mogłabym je czytać w nieskończoność <3 A jeśli chodzi o tą impreze to fajnie by było jakby Darcy zaprosił Niall <3 Chociaż Ty pewnie dasz jakąś swoją wersje co napewno będzie o wiele ciekawsze niż moje wymyślone scenki xd Dziewczyno masz wielki talent do pisania opowiadań! Po pierwsze są mega długie (co w innych blogach nie tak często się zdaża) A po drugie strasznie ciekawe co powoduje że od razu chce się czytac nastepny rozdział. Jednym słowem poprostu MEGAAA ! <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Heeeeej <3
    JARAM SIĘ! JARAM SIĘ!
    Nie wiem dlaczego, ale już od godziny planowałam, że tak zacznę komentarz do tego rozdziału i serio nie mam pojęcia czemu akurat tak. Chociaż w sumie to prawda, bo jaram się tym rozdziałem mega. Nawet nie masz pojęcia, jak ja uwielbiam twoje opowiadania. Stworzyłaś niezwyłką historię, dlatego nie ma nawet mowy żeby cię opuściła, wybij to sobie z główki, haha. A ja tam Bena lubię! Oczywiście bardziej kocham mojego kochanego Nialla i mam nadzieję, że w następnym rozdziale się pojawi, ale Bena także lubię. List od Duine bardzo mi się spodobał. On potrafi być taki tajemniczy! Ogólnie to ja również nie rozumiem dlaczego Darcy nie skreśliła z listy Bena. Po pierwsze umie jeździć konno, a po drugie napisał, że widział ją na imprezie, mówił, że ładnie wyglądała i dużo się uśmiechała, a z tego co mi wiadomo to Bena tam nie było, więc szach-mat, Meadow! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Całuję, Weronika :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Gaby and Kate1 maja 2015 01:25

    A więc... Jeśli "połowa maja" znaczy to samo co "połowa marca" to... [Screw you, gurl!]
    Rozdział świetny! [Duine i jego powieść zwana listem :D]
    No i wkońcu zaczął współpracować! [WRESZCIE!]
    Co wy macie do Bena? [Ben jest sexi!] Totalnie!
    Nialler Niallerem, ale Ben jest spoko, choć... [Drama?] Tak, wyczuwam dramę :D
    To czekamy na kolejny rozdział i please 'połowa maja'
    Gaby & [Kate]
    Much love xox

    OdpowiedzUsuń
  9. Warto było czekać tyle czasu ;) Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. W koncu się doczekałam! Rozdział świetny, bardzo mi się podobał :) Gdy zobaczyłam, że go dodałaś to takie wielke dkuskfiwjjjajeksk :D Pisz szybko kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam Twoje opowiadania, są takie żywe. xd :) Czekam na - sadly, zakładam, że epilog - moment, kiedy Duine wyjdzie z ukrycia i przyjmie na klatę rzeczywistość.. Obstawiam Niall'a.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam list Duine'a dwa razy (nie żartuję). Wszystko dlatego, że jest świetnie napisany, a poza tym sprawił, że polubiłam tego tajemniczego kogoś jeszcze bardziej. Ciągle obstawiam, że to Niall, chociaż nie wiem, czy takie rozwiązanie nie byłoby zbyt oczywiste, ale sam styl i sposób wypowiadania się po prostu do niego pasuje. Niby taki milutki, sympatyczny, jednak potrafi droczyć się z Darcy i dalej robić ją w konia, nie zdradzając o sobie żadnych szczegółów. Zajarałam się jak pochodnia, kiedy napisał, że odpowiedział na jej pytania, ale po zobaczeniu tych jakże bogatych w informacje odpowiedzi od razu zrzedła mi mina. No tak, ciężko oczekiwać, że tak łatwo złapie przynętę i opowie o sobie coś więcej, a w każdym razie coś bardziej szczegółowego, co pozwoliłoby złapać jakiś trop. Skubaniec za to był na tej imprezie na plaży! Pewnie z uśmiechem na twarzy obserwował Darcy i napawał się wiedzą, której ona sama nie posiada. Za to ten całodniowy festyn, o którym wspomniał, jest niezłą okazją do odkrycia jego tożsamości. Może on sam nie wytrzyma i podejdzie do dziewczyny, żeby się przedstawić jak każdy cywilizowany człowiek...? Hm, pewnie to tylko czcze nadzieje i koleś kolejną imprezę spędzi, przyglądając się Darcy z daleka i śmiejąc się do rozpuku, kiedy ta będzie się rozglądała i wsłuchiwała w każde irlandzkie słowo, próbując cudem odgadnąć, który z kręcących się wokół kolesiów to Duine. Zdzieliłabym go chętnie w czoło, bo ja sama nie umiem cierpliwie czekać i opierać się na domysłach, a co dopiero sama bohaterka, na szczęście chłop trochę poprawił sytuację, oferując Darcy darmowy kurs narodowego języka. Kilka dodatkowych słówek pewnie się przyda w codziennych kontaktach, chociażby z Louisem i resztą jego paczki.
    Ten pomysł z tabelką mnie rozśmieszył, nie wiem czemu XDDD W każdym razie, o ile biorę pod uwagę Simona, o tyle Ben kompletnie nie pasuje mi do wizerunku Duine'a wykreowanego w listach. No po prostu nie. Fajny z niego facet, bystry, przystojny i miły, ale moim zdaniem on woli zabiegać o kobietę w normalny sposób, zamiast podchodzić ją w jakich przekazywanych ukradkiem wiadomościach. Dlatego tę opcję Darcy powinna skreślić. Chociaż kto wie, może mnie zaskoczysz?
    Łał, byłam naprawdę pod wrażeniem spontanicznym pomysłem Darcy dotyczącym konnej przejażdżki. Dziewczyna musiała się serio wkurzyć przez te romansidła od ciotki Ellie, więc stwierdziła, że lepiej wyrwać się z domu, zamiast brnąć w taki rodzaj literatury XD A tak serio to cieszę się, że w naszej małej blondyneczce zaczyna zachodzić pewna zmiana. Rozluźniła się na plaży, towarzystwo Louisa, Liama i reszty najwyraźniej dobrze na nią wpłynęło, skoro korzystała z zabawy i nawet teraz postanowiła sama przygotować dla siebie rozrywkę. Spoon pewnie się ucieszy z małej przejażdżki, a dla Darcy ta niewielka przyjemność może być kolejnym przełomem w jej ostatnio melancholijnym życiu.
    Well, ja to się wcale nie dziwię, że Ben poczęstował Darcy odrobiną sarkazmu i ironii. Może nie taką znów odrobiną, bo dało się wyczuć, że chłopak jest ewidentnie rozczarowany jej zachowaniem, może nawet wściekły. Niespecjalnie mnie to zszokowało, pewnie sama zareagowałabym w taki sposób. No bo spójrzmy na to: nie zamierzał naciskać na Darcy, widząc, że ta ma wyraźny problem z kontaktami międzyludzkimi, dlatego odpuścił, kiedy próbował gdzieś ją wyciągnąć. Uznał, że jeszcze nie czas, że trzeba poczekać. A tu łup, nagle się dowiaduje, że ta sama nieśmiała, zamknięta w sobie istotka, pojechała z kompletnie obcymi ludźmi na plażowy melanż i balowała tam do białego rana. W tym momencie musiał poczuć się oszukany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie stwierdził, że Darcy go okłamała, żeby jakoś pozbyć się jego towarzystwa, a prawda jest taka, że nie miała żadnych złych zamiarów, po prostu... tak wyszło. Cieszę się jednak, że Ben nie postanowił w nieskończoność chować urazy i załapał aluzję o wspólnej przejażdżce. Wiem, że Darcy nie stara się go uwieść, ani przez moment jej o to nie podejrzewałam, ale ewidentnie szukała towarzysza i liczyła na to, że Ben zdecyduje się z nią pojechać. Podoba mi się to. Spędzą razem trochę czasu, oderwą się od żmudnych czynności, lepiej poznają. No i nie da się ukryć, że Ben to ciacho, więc ja pojechałabym z nim nawet na koniec świata XD Jestem pewna, że Darcy nie pożałuje swojej decyzji.
      Piękny rozdział, naprawdę. Jakkolwiek kocham Hezi, to zwłaszcza OTC wkradło się w moje serce i każde kolejne zdanie sprawia, że się zatracam. Co tu dużo gadać, jesteś dobra w te klocki :D
      Czekam na ciąg dalszy, trzymam kciuki za Twoją wenę i czas (nam wszystkim się to przyda) <3

      Usuń
    2. Wow, cudownie to podsumowałaś
      Zgadzam się i ównież czekam na kolejny rozdział i trzymam kciuki ;)

      Usuń
  14. Kate jaki jest aktualnie miesiąc? [Czerwiec?]
    Dokładnie �� [Te przygotowania do przejażdżki, rozumiesz?] Nie, nie rozumiem -.-
    Zarzucasz gacie na tyłek, siodło na konia i wio! [Nie wszyscy jeżdżą jak ty] Myślałam, że jesteś po mojej stronie! [Jestem!] Bo rozpaczamy z tęsknoty!
    Gaby & [Kate]
    Much love xox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Mam teraz sesje (do piatku), wiec nie mialam jak napisac rozdzialu, bo kulam, ale zaraz po tych meczarniach wezme sie za nowy odcinek.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Wybaczamy Ci [Ja nie] To tu jej broniłaś! [I co z tego?]
      Kate to dziwny człowiek!
      Wybaczamy Ci i Pozdrawiamy!
      Much love xox
      Gaby & [Kate]

      Usuń
  15. Hej, hej! :D
    Nie było mnie u Ciebie kilka dobrych miesięcy, patrząc po ostatnim rozdziale, który komentowałam, to aż od listopada zeszłego roku :o Trochę mnie to przeraziło - czas tak szybko upłynął, wciąż nie mogę w to uwierzyć. Wybacz, że zostałam w tyle, więcej tego nie zrobię, bynajmniej się postaram. Jedynym plusem w tym wszystkim było to, że nie musiałam czekać na kolejne rozdziały, a spokojnie czytałam sobie wszystko po kolei :D Gdybym miała czekać na dwunastkę po poprzednim rozdziale, to chyba bym nie wytrzymała :D Dodam jeszcze, że stęskniłam się za tą historią <3
    Okej, to teraz do rzeczy.
    Zacznę od tego, że Duine jest niesamowity! Bardzo lubię tego gościa, choć wciąż nie wiem, kim on jest. Cały czas przypuszczam, że to Niall, bo tak sobie śledziłam uważnie jego zachowanie i wydaje mi się, że mają w sobie coś podobnego. A może to już mój umysł wymyśla takie rzeczy, bo tak bardzo bym chciała, żeby to naprawdę był Horan. Z drugiej strony jakoś mi się wydaje, że to by było zbyt proste. Z trzeciej (xd) jednak strony, może właśnie niepotrzebnie kombinuję i to serio Niall? :D Human jak to human, doszukuje się nie wiadomo czego, ale cóż. Ech, wiem, że jeszcze nas potrzymasz w tej niepewności i jest mi z tego powodu smutno, bo jestem dość niecierpliwa z natury, ale przyznam, że całkiem miło mi się czeka na tę ważną chwilę. Bo pomimo jakże ważnego wątku Duine'a (odmienia się z kreseczką czy bez?, okey, mniejsza), tak cudownie prowadzisz całą historię, że z każdym rozdziałem po prostu odpływam. Cieszy mnie, że nasza Darcy wreszcie oswaja się na nowo z życiem i robi się bardziej spontaniczna i radosna. Lou i reszta mają na nią niesamowity wpływ. Ogólnie, to uwielbiam Lou i Liama w Twojej kreacji. Ach, no i to jak trzymałaś nas po raz kolejny w niepewności. No wiesz, kim była ta zgraja, co to uczepiła się Darcy? - nieźle Ci się to udało :D (tak, gdybym wcześniej zajrzała do bohaterów, to może bym coś skojarzyła, ale zrobiłam to dopiero jak przeczytałam, że to Louis był tym, co to się w kółko cieszy). Impreza i irlandzkie tańce - tak jak mówiłaś, włączyłam sobie tę cudowną muzykę i siedziałam przed kompem, szczerząc się od ucha do ucha, tak miło mi się czytało. Wyglądałam jak wariatka, ale czułam się super, jakbym uczestniczyła w tej imprezie. Aż chciałabym tam być naprawdę ;_; No i... Niall i Darcy. Są tacy słodcy i niewinni. Lubię Horana jeszcze bardziej w tym opowiadaniu po tej imprezie. Rozpływałam się podczas tej sceny w wodzie. Nie wiedzieć czemu (:D) szczególnie ta rozmowa zapadła mi w pamięć i słowa "ze mną też możesz spędzić miło czas, jeśli chcesz" <3 ale byłam wściekła na tego gościa, co wtedy zaczął krzyczeć o legendach. Grr. Mam jednak nadzieję, że podrzucisz nam jeszcze parę takich cudownych scen w tej historii. Tak jak D' w którymś momencie coś wspominała o wyjeździe z Ardamine (dobrze pamiętam nazwę czy przekręciłam?), zastanawiam się jak to będzie. Teraz wreszcie poczuła się dobrze, kipi radością i entuzjazmem, poznała fajnych ludzi (ma obok siebie takiego Niallera), a tu kiedyś niestety trzeba wracać. Ciekawa jestem, jak to zakończysz. Można spodziewać się swego rodzaju happy endu?
    Wracając do rozdziału wyżej - przejażdżka z Benem? No cóż, nie mam nic do niego, bo to świetny materiał na przyjaciela dla D', ale cóż, tak bardzo lubię Nialla, że Ben troszeczkę mi przez to przeszkadza. Siedzę grzecznie i czekam na dalszy ciąg, bo jestem ciekawa, co tam dla nas szykujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne było jeszcze trochę spraw, o których chciałam wspomnieć, ale teraz już nie pamiętam. Tak czy siak, Off the coast jest jednym z moich ulubionych ff, o ile nawet nie pierwszym na liście ulubionych. Z chęcią zawsze tu do Ciebie zaglądam i bardzo dobrze mi się czyta kolejne rozdziały. A jak nie czytam za długo, to zaczynam tęsknić za Darcy i Niallem, co chyba jest dobrym znakiem? Polubiłam ich wszystkich, nie ma co. Jak postacie z dobrych książek, co to się zawsze z chęcią do nich wraca i przeżywa na nowo ich perypetie. No cóż, mam nadzieję, że teraz nie każesz mi za długo za nimi tęsknić :3
      Wybacz za ten chaotyczny komentarz, ale zebrało mi się trochę myśli i nie wszystko udało się poukładać. ^^'
      Pozdrawiam serdecznie i życzę tyle weny, ile tylko uniesiesz, xx!
      Martis. (w-przyszlosci-nadzieja.blogspot.com)

      Usuń
  16. Halo halo my tu czekamy! 😃 Na kolejny rozdział oczywiście:) Życzę weny!👍👌

    OdpowiedzUsuń